Dwie śmierci

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERAOczywiście, śmierć staje się dla mnie coraz bardziej realną perspektywą. Wydawałoby się, że tak powinno być od dzieciństwa, w końcu to perspektywa pewna. Jednak dopiero teraz, gdy bywam na pogrzebach moich rówieśników staram się oswajać z tym trudnym etapem mojego życia. Przestałem już zastanawiać się – dlaczego? Śmierć jest tak realna, jak realne jest moje ciało. Przestałem już, za radą księdza Jana Kaczkowskiego, używać innych określeń. Śmierć to śmierć, ma swoje imię. To prawda, jest ona jedynie fragmentem mojego życia, chociaż trudno mi się o tym rozmawiało z Jerzym – on umierał, ja jeszcze nie. Odniosłem jednak wrażenie, że otuchą natchnęło go to, iż przenieśliśmy nacisk z pytania o śmierć na pytanie o sens narodzin. To jest dopiero misterium! Życie człowieka raz rozpoczęte już się nie kończy. Pytanie nad którym strawiliśmy z Jerzym wiele godzin rozmów, to pytanie: dlaczego się pojawiliśmy? Nie będę opisywał przebiegu naszych rozmów, ale jestem pewien – sam fakt skupienia się na tym zagadnieniu dał nam obydwu wiele radości i pokoju. Pobudził też nadzieję, którą jako chrześcijanie przecież żyjemy, ale o odczuwaniu której każdy z nas marzy.

Łatwiej mi było przyjąć teraz śmierć mojej nienarodzonej, dziesięciocentymetrowej wnuczki (może wnuka) i łatwiej pocieszać jej rodziców. Wiem, że jej życie, raz rozpoczęte dalej się rozwija. To, czy jej miłość będzie się przeplatała z naszą, zależy teraz od nas. Jej życie było odpowiedzią na Bożą Miłość, tak jak nasze życie. Odszukujmy się w tej wspólnej przestrzeni! Będzie nam łatwiej dlatego, że mogliście po ludzku, z szacunkiem pochować jej małe ciałko. My nie mieliśmy tej możliwości. Wasi rówieśnicy nie mieli pogrzebów. Oczywiście dla nich to pewnie bez znaczenia. Gdy się spotkamy będziemy się razem śmiali. Ale my, póki żyjemy tu na ziemi, cieszmy się każdym gestem miłości, a pogrzeb to właśnie taki gest. Miejmy gest!