Powszechny Post, czyli konsumpcja „z głową”.

Przyzwyczailiśmy się do powszechnej dostępności podstawowych dóbr: wody, żywności, energii elektrycznej i cieplnej, transportu itp. Nieograniczoną niczym możliwość dostępu do nich traktujemy jako wyznacznik wolności.

Zastanawiam się na ile gotowi jesteśmy samodzielnie reglamentować sobie dostęp do tych dóbr z powodów ekonomicznych oraz z innych powodów, włączając w to międzyludzką solidarność.

Oczekujemy dzisiaj, że dostawcy energii, wody czy żywności zapewnią nam gotowość zaopatrzenia w każdym momencie. Takie nastawienie powoduje, że wszystkiego musi być „na wyrost”. Magazyny i system dystrybucji żywności musi być przygotowany na ewentualność nagłych zakupów wielu osób w tym samym czasie, zaopatrzenie w wodę zakładać musi, że wszystkim nagle przyjdzie ochota na kąpiel. Dostawcy energii elektrycznej budują ogromną infrastrukturę i wydajne źródła energii, licząc się z tym, że wszyscy jednocześnie włączą swoje odbiorniki prądu.
Stąd tak dużo żywności się marnuje, a instalacje zaopatrujące odbiorców w wodę i energię oraz utylizujące ścieki są budowane z niepotrzebnym zapasem.

Przestawienie się na źródła energii odnawialnej (OZE) wymagać będzie lepszego gospodarowania energią. Ogniwa foltowoltaiczne nie wytwarzają prądu gdy nie ma światła, a wiatraki nie kręcą się w bezwietrzne dni. Magazynowanie energii elektrycznej, jak na razie, jest trudne i drogie.

„EcoGrid” – energetyczny eksperyment na duńskiej wyspie Bornholm ma pokazać, czy możliwe jest takie dystrybuowanie energii elektrycznej, aby jej ograniczona ilość zaspokoiła potrzeby wszystkich mieszkańców wyspy.
W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że uczestnicy eksperymentu decydują się oddać część decyzji dotyczących korzystania z energii elektrycznej wspólnemu systemowi zarządzania energią.
Określają oczywiście ‘warunki brzegowe’ takiej umowy. Ale w trakcie trwania eksperymentu, to algorytm decyduje, kiedy mogą być włączone urządzenia AGD, ogrzewanie czy klimatyzacja, kiedy ładowane są baterie elektrycznego auta, a kiedy z tych baterii energia pobierana jest do systemu. Użytkownicy współdziałając z ‘systemem’ podają w jakim przedziale czasu chcą prać, zmywać czy gotować, kiedy i na jakim dystansie planują używać samochodu itd. W całym tym procesie współdzielenia energii uczestniczy tez czynnik ekonomiczny określający kiedy najbardziej opłacalne jest korzystanie z poszczególnych urządzeń.
Okazuje się , że regulując czas i intensywność zaspokajania potrzeb energetycznych w ramach wspólnoty można zaspokoić te potrzeby stosując mniej wydajne i niestałe źródła energii.

Najciekawszym dla mnie aspektem, opisanego w dużym skrócie eksperymentu, jest fakt, że jakaś grupa ludzi, dla wspólnej, ale też i osobistej korzyści, jest w stanie dobrowolnie ograniczyć dotychczasową, nieograniczoną w praktyce, swobodę korzystania z jakichś zasobów.
Budzi to moją nieśmiałą nadzieję, że my konsumenci, bylibyśmy w stanie dobrowolnie zrezygnować z iluzji wolności, jaką daje nam możliwość swobodnego dostępu do zasobów Naszej Planety.

Żywię też nadzieję, że jesteśmy w stanie zrobić to w imię solidarności z innymi mieszkańcami Ziemi, a w szczególności z przyszłymi jej mieszkańcami.

Mam taką nadzieję.