Nasza Europa

Podczas dwudniowej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu 2 i 3 lipca, w trakcie gdy posłowie znajdowali się na sali plenarnej, siedziałem na galerii dla publiczności. Przyglądałem się reprezentantom ponad półmiliardowej społeczności mojego kontynentu. Są różni i różnorodni, tak jak różnorodne są europejskie narody. Różne poglądy, różna tradycja, różne języki. A jednak wspólnota. Siedzący na jednej sali rozpatrujący wspólne problemy. Wreszcie, wspólnie podejmujący decyzje, ważne dla nas wszystkich. Byłem dumny, że jestem członkiem tej wspólnoty.

To niesłychane, to prawdziwy cud, że kraje, które od wieków prowadziły nieustanne wojny, odciskające swoje piętno na każdym pokoleniu, potrafią od połowy ub. wieku do dzisiaj współpracować, wspierać się i stwarzać przestrzeń wolności dla swoich obywateli. To się w takiej skali nie zdarzyło nigdy wcześniej. Nigdzie na świecie.

Gdy pierwszego dnia, podczas inauguracji rozbrzmiały dźwięki ‘na żywo’ granej i śpiewanej „Ody do Radości” czułem, że oddajemy hołd tym wszystkim, którzy żyjąc przed nami, z determinacją i poświęceniem pracowali, by doprowadzić projekt Wspólnej Europy do dnia dzisiejszego. Młodzi ludzie, którzy licznie przybyli na inaugurację jako obserwatorzy, stali wyprostowani. Nie zastanawiali się być może tak jak ja nad przeszłością, ale czuli, że chwila jest podniosła.
Nie rozumiem posłów, którzy będąc wybrani przez obywateli Unii Europejskiej jako ich reprezentanci, nie wstali jak wszyscy na dźwięk unijnego hymnu lub ostentacyjnie się odwrócili. Odebrałem to jako wyraz pogardy, nie tylko dla instytucji, ale głównie dla obywateli, którzy ich wybrali.

Nowo wybrany Przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Maria Sassoli miał bardzo dobre przemówienie, znacznie lepsze od wcześniejszej swojej prezentacji jako kandydat. Mówił o wartościach na których zbudowana jest Unia Europejska, o odpowiedzialności, która z tych wartości wynika i wyzwaniach jakie przed nami stoją. Sassoli mówił o moim życiu i o moim świecie. O wspólnocie, której jestem żywym uczestnikiem, podobnie jak szkolna młodzież, która siedziała wokół mnie.

Wzruszyłem się, bo ujrzałem siebie, gdy miałem jak oni szesnaście lat. Ujrzałem mój ówczesny świat, Polskę początku lat siedemdziesiątych. Przypomniałem sobie moje marzenia, moje wyobrażenia o Europie i mieszkańcach europejskich krajów. Moje nadzieje, uprzedzenia i lęki. Ale też mimo wszystko, piękną młodość. Nigdy, przenigdy nie byłbym w stanie wyobrazić sobie, że będę żył w tak zjednoczonej Europie, że na równych prawach z innymi uczestniczył będę w wydarzeniach takich jak to. Gdy gromadzą się przedstawiciele obywateli Europy, żeby radzić i decydować o naszych wspólnych sprawach.

Mam przeczucie, że ta kadencja Parlamentu Europejskiego może przynieść mieszkańcom Unii Europejskiej wiele nowego. Obecny Parlament ma bardzo silny mandat. Przecież po raz pierwszy  w historii głosowała blisko połowa obywateli Unii Europejskiej. 250 milionów wyborców poszło do urn. Po raz pierwszy też nastąpiła tak duża wymiana deputowanych. Parlament rozpoczyna kadencje z 61 procentami nowych posłów. Zazwyczaj proporcja była odwrotna, nowych było 30-40 procent.

Przyglądając się organizacji Parlamentu Europejskiego niejako od środka, odnoszę wrażenie, że tkwi w nim nieujawniony jeszcze potencjał. Siła, która do tej pory tkwi przyczajona. Zarówno sprawna struktura organizacyjna, jak i materialne zasoby będące w dyspozycji posłów, mogą zostać użyte do wykreowania sposobów na zaradzenie wielu problemom zarówno Europy jak i całego świata.

Ale mogą też być, jak nierzadko do tej pory, zmarnowane i ‘przejedzone’. Będę się przyglądał, ale będę też, w miarę moich możliwości, starał się wspierać dobre pomysły i idee.