Kaplica
Kolejny raz, z wielką radością, uczestniczyłem w niedzielnej mszy św., odprawianej w kaplicy domu zakonnego przez wspólnotę ojców i braci z infirmerii. Odwiedzamy od czasu do czasu w Gdyni naszego akademickiego duszpasterza. Powspominamy sobie dawne chwile. Zaktualizujemy stan osobowy naszej rodziny (to nie jest łatwo zapamiętać) i podyskutujemy żywo na tematy bieżące.
Ale to Msza Św. odprawiana we wspólnocie z kapłanami stojącymi już na samym skraju ziemskiego życia, jest kluczowym momentem naszych odwiedzin. Taka koncelebra, odprawiana przez 7 lub 8 księży, to dla mnie, mieszkańca małej wiejskiej parafii wielkie święto. Na naszej wsi zdarzenie niesłychanie wyjątkowe. Tutaj zaś to codzienność. To prawda, jedynie trzech księży jest w formie pozwalającej na stanięcie przy ołtarzu. Pozostali siedzą na krzesłach lub inwalidzkich wózkach. Nie wszyscy są w stanie wypowiedzieć słowa konsekracji. Ale trwają uzbrojeni w stuły.
Zastanawiałem się nad tajemnicą każdego z nich. Co wiedzą? Co przeżyli przez kilkadziesiąt lat zakonnego życia? Jakich wydarzeń byli uczestnikami lub świadkami? Jakie tajemnice zabierają ze sobą kończąc swój żywot na tej ziemi? W kontekście tego, co dzieje się dzisiaj w Kościele, pytania takie same się nasuwają.
Myślę sobie, że ich życie było w podobnym stopniu święte i w podobnym grzeszne jak moje. A może proporcje były inne? Ale dziś, dotykając chleba i kielicha, dłońmi, które chwilę tylko jeszcze będą czuły ten dotyk, roztaczają wokół siebie aurę świętości, jaką emanuje człowiek mający zaraz ujrzeć Boga twarzą w twarz.
W tych słabych, poruszających się z trudem ciałach, z rozczuleniem widzę tytanów ducha. Dla których wszystko już stało się nieważne. Pozostał Chrystus w czystej i jasnej postaci, niezamazany naszymi ludzkimi ułomnościami i pożądliwościami, nie naginany do naszych potrzeb, nie używany jako narzędzie do sprawowania władzy nad bliźnim. Wszystko to, co jest jeszcze nadal naszą codziennością, z czym się zmagamy i czym okładamy się nawzajem, również w naszych kościelnych wspólnotach. Tutaj, w tej kaplicy, jest całkowicie nieobecne.
Człowiek, bez ziemskiego bagażu, wpatrzony w Chrystusa, gotowy na Spotkanie, dotyka chleba, który przemienia się w Jego Ciało.
Tutaj,
w tej kaplicy,
to namacalna prawda.
Bardzo pięknie napisane!