Solidarna Europa
Codziennie docierają do nas informacje o tragicznej sytuacji tysięcy i milionów ludzi na całym świecie. Postępujące ocieplenie klimatu, głód i klęski żywiołowe, nierówności społeczne i liczne wojny w Afryce i Azji spowodują, że w najbliższych latach nasza bogata i bezpieczna Europa będzie musiała zmierzyć się z wielomilionową falą migracji. Mówiąc o tym papież Franciszek nie używa trybu przypuszczającego. Będzie tak.
Konieczne jest więc jak najszybsze przygotowanie się taką sytuację. Dla Franciszka jest oczywiste, że Chrześcijańska Europa powinna w mądry i zaplanowany sposób przyjąć przybyszów szukających lepszego miejsca do życia. Taka gościnność wynika wprost z chrześcijańskiego dziedzictwa Europy. Uważam więc, że w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego wybrać powinniśmy osoby, które chcą i potrafią z tym problemem się zmierzyć. Alternatywą bowiem są ludzie o poglądach nacjonalistycznych, którzy bezpieczeństwo Europy upatrują w zamkniętych szczelnie granicach i uzbrojonych strażnikach, gotowych strzelać do nadchodzących imigrantów i zatapiać łodzie nadpływających.
Ich pomysłem na obronę naszej zamożności i złudnego bezpieczeństwa są mury, płoty i zasieki, które wciąż powstają w Europie i na świecie.
Potrzeba ludzi, którzy spojrzą szerzej. Którzy kochając swoją Ojczyznę są w stanie zadbać o Europę – Ojczyznę Ojczyzn. Ludzi gotowych szukać kompromisów, w których suma korzyści poszczególnych krajów będzie największa. Również wtedy, gdy w kompromisie takim własny kraj będzie musiał ponieść większe od innych koszty. Na tym ogólnie rzecz biorąc polega Wspólnota. I na tym polega budowanie wewnątrz tej wspólnoty SOLIDARNOŚCI.
Kto jak kto, ale Polacy mają w tej dziedzinie doświadczenie. Może rzeczywiście odległe, ale przecież bardzo silne.
„…Czas uczy nas, że nie wystarczy tylko integracja geograficzna ludzi — wyzwaniem jest silna integracja kulturowa. W ten sposób wspólnota narodów europejskich będzie mogła przezwyciężyć pokusę opierania się na wzorcach jednostronnych i niebezpieczeństwo «kolonizacji ideologicznych». Odkryje raczej wielkość duszy europejskiej, zrodzonej ze spotkania cywilizacji i narodów, pojemniejszej od dotychczasowych granic Unii i powołanej do tego, by stała się wzorcem nowej syntezy i dialogu. …” (Przemówienie podczas uroczystości wręczenia Franciszkowi Nagrody Karola Wielkiego – Akwizgran 6 V 2016)
Może się Pan oburzy, ale coraz bardziej zaciera mi się granica między jakąś partią liberalno-lewicową a Kościołem Katolickim. A najsmutniejsze jest to, że niesieni moralnym oburzeniem poniechali już praktycznie tak zachwalanego dialogu.
Taka subiektywna ocena jest oczywiście całkowicie uprawniona, więc wcale mnie nie oburza. Zaledwie wczoraj jeden z moich znajomych twierdził podobnie, ale wskazywał zupełnie inną partię do której niebezpiecznie zbliżył się polski Kościół Katolicki.
Tak więc ocena zależy od tego skąd się patrzy.
Co do dialogu, to nie ulega wątpliwości, że jest on powołaniem Kościoła. Nie podejmując dialogu lub wręcz go unikając, Kościół sprzeniewierza się Ewangelii.
A ja właśnie nie widzę żadnej partii, która podejmowała by działania na tyle spójne z Ewangelią, żeby na nią głosować. I to jest dramat, bo wiem że te wybory (do PE) są ważne (albo bardzo ważne) ale co bym nie zrobiła to i tak będzie źle – albo dżuma, albo cholera. Dramat.
Marzenie o partii podejmującej działania spójne z Ewangelią jest utopią. Nie było, nie ma i nie będzie takiej partii politycznej. A jednak chodzimy na wybory i powinniśmy na nie chodzić. Kierujmy się rozumem.
Wybory do PE mają trochę mniej partyjny charakter, mimo, że partie polityczne tworzą listy (taka jest ordynacja). W moim tekście piszę więc o wybieraniu osób, a nie partii. Po tych wyborach, z konieczności z listami partyjnymi (koalicyjnymi), wybrani posłowie „rozbiegną się” do swoich frakcji i spraw, które (mam nadzieję) będą dla wspólnego dobra prowadzić. I bardzo dobrze.
Ponawiam więc apel o wybór osób gotowych (i przygotowanych) do podjęcia pracy dla wspólnego dobra. Wspólnego dla nas – mieszkańców Europy.
Wciąż mam nadzieję.
Autor pomylił chyba Europę solidarną z Europę naiwną. Mamy w Niemczech, gdzie mieszkam, doświadczenia z arabskimi kryminalnymi klanami, których członkowie przybili tutaj jako biedni uchodźcy. Dzisiaj terroryzują całe miasta (Berlin, Essen etc.) „ubogacając” je kulturowo.
Panu przeszkadzają płoty i zasieki? Rozumiem, że wychodząc z domu, zostawia Pan drzwi otwarte na oścież, aby każdy, kto się ma za potrzebującego, mógł wejść i się rozgościć. Mylę się?
Pierwsze dwa dary Ducha Św. to dar mądrości i dar rozumu. Chyba nieprzypadkowo. Warto z nich korzystać.
Pozdrawiam
Sebastian
Dziękuję za życzliwe uwagi.
Rzeczywiście. Solidarność to naiwność. Miłosierdzie to skandal.
Nie będę dziś pisał jak funkcjonuje mój dom i dlaczego nie ma płotu.
Wracam do lektury Ewangelii.
Pozdrawiam.
Panie Janie, papież Franciszek mówił też o Europie, jako o starej bezpłodnej pannie. Z tego także trzeba wyciągnąć wnioski. Mentalność bliźniego z Afryki jest taka, że jemu potrzeba tylko na dziś, bo upolowaną antylopę konsumuje cała wioska, zakopują kości, bo gdyby nie zjedli do wieczora, to przyjdzie lew i zje resztki antylopy i człowieka. Złowiona ryba jest tylko na dziś, bo do jutra się zaśmierdzi. Europejczyk wyciągnął z buszu Afrykanina, gdzie żył zdrowo od zarania dziejów, a dziś już nie potrafi, bo jest potrzebny bezpłodnej Europie, jako siła robocza. Niemiecki przemysł potrzebuje rocznie 200 000 imigrantów. Sęk w tym, że Afrykanin ma swoją kulturę i podejście do pracy i cudzej własności. Pozyskiwanie niewolników z Afryki różni się tylko tym, że niegdyś trzeba było urządzać na nich łapanki, ginęli w ładowniach statków, a dziś topią się niby z własnej woli. Pomoc należy im się na miejscu. Miłosierny Samarytanin pomógł, ale nie zabrał bliźniego do swego domu, nie oddał mu swojej żony, córki ani dorobku.
Najłatwiej mówić o bliźnich, gdy są daleko, gorzej, gdy tym bliźnim jest stary rodzic, wielodzietna rodzina mieszkająca w urągających warunkach, samotny i schorowany sąsiad.
W Afryce rzeczywiście nie ma płotów, tam wszystko jest nasze. Solidarność ma inny wymiar. Ewangelię trzeba czytać i stosować na co dzień w praktyce, a nie w teorii. Dlatego bliższe mi są poglądy Sebastiana. Pozdrawiam.
OK. Z wieloma opiniami Pana(Pani) , zawartymi w komentarzu się zgadzam. Zgadzam się też, że pomoc mieszkańcom Afryki w ich miejscu zamieszkania jest obowiązkiem Europy i powoduje, że nie opuszczają swoich domów. Obserwuję to wyraźnie widząc efekty działań PAH w Somalii i Sudanie Płd.
Ale, to przecież nie może wykluczyć obowiązku pomocy tym, którzy stoją już u naszych drzwi. Nie można im pomóc „na miejscu”. Ich „na miejscu” już nie ma. Są tutaj. I musimy sobie, jako chrześcijanie odpowiedzieć na pytanie: Są naszymi braćmi, czy nie?
Przypowieść o „Miłosiernym Samarytaninie” Jezus przytacza w odpowiedzi na takie właśnie pytanie.
A przy okazji, Ojciec Święty Franciszek mówił o Europie jako babci, nie jako o pannie. Proszę sprawdzić. To jednak zmienia perspektywę. Babcia jest całkowicie inną ikoną.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję.
Babcia Europa jest całkowicie inną ikoną, i to by się zgadzało, że nasz egoizm, lenistwo, wygodnictwo i resztę grzechów głównych, nie pozwala na to, by od Europy jak od babci cokolwiek wymagać, a co dopiero Bożego polecenia rozmnażania się. Przecież o babci nie wypada mówić, że jest bezpłodna, więc Ojciec Święty nie mógł już dosadniej określić niemocy „bezpłodnej babci Europy”.
Panie Janie, jeżeli ktoś przybył, podjął pracę , przestrzega obowiązujących norm, to jego miejsce jest tutaj. Natomiast ci, którzy przybyli po socjal, wprowadzając jednocześnie swoje zwyczaje, to robimy im krzywdę, gdy nie odsyłamy ich z powrotem, bo ich miejsce jest tam, gdzie wyrośli i potrafili się wpisać w społeczeństwo. Powtarzam ROBIMY IM KRZYWDĘ.
Nie można eksploatować biednego kontynentu, okradać go z surowców i ludzi, w zamian za broń, by się mordowali.
Czym się rożni taka filozofia od mądrości Hansa Franka, który powiedział, że Polacy powinni być tak biedni, by sami jechali na roboty do Niemiec, zamiast ich wyłapywać. Czy naprawdę nie widzi Pan , czy nie chce dostrzegać analogii, w polityce bogatych państw w stosunku do biednych? Biedni są koniecznie potrzebni bogatym. To nie ma nic wspólnego z Ewangelią i miłosiernym Samarytaninem